Jak to się zaczęło?


06 grudnia 2019, 00:06

Moje życie nigdy nie było usłane kwiatami. Zawsze coś się działo, ale nikt nie pomyślał, że zupełnie zdrowy człowiek z dnia na dzień może zmienić się w śmiertelenie chorego.

Wszystko zaczęło się jakoś w kwietniu. Robiło się ciepło, a ja któregoś dnia wyczułam "guzek" na szyji z początku myślałam, że to przeziębienie, ale po dwóch tygodniach wiedziałam, że jest coś nie tak. Wiedziałam, że nie mogę sobie chwilowo pozwolić na chorobę (muszę zaliczyć rok), a może po cichu liczyłam, że to wszystko zniknie i będzie jak dawniej. Bałam się. Czego? W tamtym momencie to już dosłownie wszystkiego, ale najbardziej wizji leczenia i tego, że ludzie znów mnie odtrącą, bo jestem "inna". Walczyłam wiele lat żeby być tu gdzie teraz jestem i nie wyobrażałam sobie żeby to wszystko stracić. Teraz wydaje mi się to dość nieodpowiedzialne, że chodziłam z tym "czymś" pół rok, ale wiem, że przez to pół roku stało się wiele wspaniałych rzeczy i zdarzeń, których nigdy nie będę żałować. Nigdy nie chciałam być dla nikogo ciężarem. Przez całe życie dawałam ludziom, a teraz widzę jak ciężko jest mi brać jaką kolwiek pomoc.

Po USG już byłam prawie pewna, ale jednak rodzice jak i lekarze próbowali wmówić mi, że to nie to. W sierpniu trafiłam pierwszy raz w życiu do szpitala, byłam przerażona. Pierwsze badania wydawały się być dobre, ale stwierdzono, że muszę trafić na oddział onkologii.

Pierwsze wejście które chyba do końca życia będę miała przed oczami. Małe niewinne dzieci, bez włosków, na ich łysych główkach odbijały się lampy z sufitu, strach w oczach, a może nie do końca rozumieli co się dzieje? Wychudzone, blade, smutne. Przecież tak nie powinno wyglądać dzieciństwo! 
Pierwszy pobyt byłam sama na sali, ale za każdym jak widziałam dzieci, byłam przerażona, że ja też tak będę wyglądać.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko: tomografia, PET, biopsja węzła, pobranie szpiku i założenie wejścia centralnego "broviac".
I czekanie na wynik to chyba było najgorsze. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz